poniedziałek, 30 września 2013

Lubię podróże i lubię..

Dzień Dobry/Dobry wieczór albo jakkolwiek inaczej w zależności od tego gdzie jesteście i która godzina jest u Was.
Ja aktualnie znajduję się w UK, do mojego wyjazdu do USA zostało już mniej niż tydzień. Tak za 7 dni o tej samej porze będę już dwoma rękami, nogami  i głową na całkiem nowym lądzie. Co gorsze, jest dużo więcej ludzi, za którymi będę tęsknić, niż jeżeli bym wyjechała 4 miesiące temu. 

Jeśli chodzi o Host Family. Cały czas mamy kontakt, był plan żebyśmy umawiali się często na skype, jednakże... nie ma czasu. Oni są w trakcie przeprowadzki, ja cały czas w podróży. Wymieniamy się mailami i z każdą jedną wiadomością wydają się bardziej kochani. Pytają o wszystko, od mojej rodziny, planów, aż do tego czego potrzebuję i sama oczekuję, znaleźli mi kilka szkół, kościołów i klubów siatkówki, żebym mogła wybrać ten, który najbardziej mi odpowiada. To się ceni! Przynajmniej ja to cenię : - ) 


Przez ostatnie 3 tygodnie zrobiłam łącznie około 4000 km, spędziłam 25 godzin w pociągu, 14 w autobusie, 3 w samolocie i jeszcze kilkanaście godzin w aucie. Spotkałam się z moimi wspaniałymi przyjaciółmi we Wrocławiu, na Śląsku, w Szczecinie, Poznaniu, Krakowie. Do tego zwiedziłam piękną Ukrainę(obiecuję jak tylko wrócę do Polski dodać cały wpis o 12 rzeczach, który na Ukrainie dziwią najbardziej) , a właściwie to głównie piękny Lwów,  przypomniałam sobię i poczułam trochę ukraińskiej kultury i.. dotarłam do Warszawy coby załatwić moją wizę do Stanów Zjednoczonych. Na szczęście - z powodzeniem.



Tymczasem spędzam ostatnie dni w ciepłej (jest tu dużo lepsza i bardziej słoneczna pogoda niż w Polsce) Anglii, ciesząc się swoją uroczą, przepiękną siostrzenicą i zakochując się w niej po uszy. I tak, oczywiście nie obyło się bez zakupów w Primarku! Ostatnie 4 dni w Anglii, ostatnie 3 w Polsce i do przodu przygodo:) 


Jeżeli macie jakieś pytania, to śmiało piszcie, w komentarzach bądz w wiadomościach prywatnych : - ) 


piątek, 6 września 2013

It's official! Perfect match : - )

You have matched with the xxxxxxxxx family, and are scheduled to arrive in the United States on 07.10.2013 for your Orientation program in New Jersey!

W końcu. Ale chyba sama wciąż w to nie wierzę. 
Tymczasem trzeba wszystko ogarniać, nie mam pojęcia co powinnam robić teraz i jak to będzie wyglądać, załatwianie wizy i to wszystko, jakąś krótką relacje co mnie teraz czeka dostanę, Moi Drodzy?

Tak więc właśnie spędzam ostatni miesiąc w Polsce. Z tej okazji postanowiłam urządzić sobie mały trip - CUDZE CHWALICIE, SWEGO NIE ZNACIE. W planie mam miasta, w których zostawiam moich bliskich i bliższych. Wrocław/Sląsk/Lwów/Warszawa/Szczecin. Za 2 tygodnie powinnam wrócic, w pociągu będzie dużo, dużo czasu żeby czytać, myśleć, tęsknić. Dziwnie jest tęsknić za ludzmi, których się jeszcze nie opuściło. Ale ja już tęsknie. 
Tak wiem, przecież nie opuszczam, zaraz wracam. Za rok wracam. 


Jeśli chodzi o mój perfect match. To był match #4!
Polka mieszkjąca od 5 roku życia w USA i amerykanin, oboje adwokaci. Od dziś na blogu będą to po prostu HM(Host Mam) i HD(Host Dad). Do tego oczywiścia najważniejsza - 2,5 letnia N. Mieszkają w NY ale właśnie są w trakcie przeprowadzki do Washington D.C. Są totalnie uroczy! I... będę ich pierwszą AuPair.


Dziękuję za wsparcie, dziękuję za modlitwy, dziękuję za jakąkolwiek pomoc. Wam tutaj - bloggerom, ale tez wszystkim,którzy wspierają mnie tu gdzie jestem codziennie, mentalnie i fizycznie. 

niedziela, 1 września 2013

Almost perfect or almost match ?

       Witam Was wszystkie (wszystkich? jakikolwiek mężczyzna tu zagląda?)!
Nawet kiedy mam pomysł o czym chce pisać, to już tworząc zdanie mam tysiąc innych pomysłów.
Teraz właśnie mnie naszła myśl jak dobrze byłoby spotkać mężczyzne, który został AuPair i napisać o tym jeden, dobry, porządny wpis, który da wszystkim jasność, że mężczyzna też może.

      Wracając do tego czego jeszcze nie udało mi się rozpocząć, czyli do głównego tematu. Tak więc match #4. Byliśmy umówieni na skype na 2 p.m., czyli 20 naszego czasu, tak mi się przynajmniej wydawało, bo całkiem zapomniałam, że rodzinka wyjechała na weekend do Teksasu, gdzie już dochodzi godzina różnicy do NY. Tak więc poczekałam do 21. Bez jakiegoś większego stresu, o swój angielski nie muszę się raczej bardzo stresować no i przecież już rozmawialiśmy. Ale.. jakze wielkie zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy i jak bardzo moje nogi zaczęły się trząść, kiedy na monitorze zobaczyłam piątke ludzi. Mianowicie - host rodzice, dziadkowie i ciocia. Przypominam ja była sama. Przypominam - dziadkowie są polakami, tak więc możecie sobie wyobrazić, że nie byli to ludzie, którzy na twarzy mieli wielki banan, a których oczy mówiły 'uśmiechnij się i wyluzuj'. Zestresowałam się okropnie, nie wiem czy Was tez, ale mnie uśmiech innych ludzi totalnie odpręża. Jednak obok była A. (Host Mama), Jej siostra i mąż, którzy już chyba są na tyle "amerykańscy" żeby swoim uśmiechem wyluzować atmosferę. Porozmawialiśmy i usłyszałam klasyczne aczkolwiek miłe 'zadzwonimy', jak wiecie moje sceptyczne nastawienie po poprzednich matchach, nie pozwolilo mi twierdzić, że na pewno bedziemy mieli kontakt. Jednak po 30 minutach, kiedy byłam już umyta, w pidzame, w łóżku mój Skype znów się odezwał, odebrałam i słysze "Rozmawialiśmy właśnie o naszym interview i bardzo chcielibysmy żebyś została naszą AuPair i przyjechala 7 pażdziernika na training do NY". 2 miesiące temu uwierzcie - szalałabym z radości i powiedziałabym o tym całemu światu. Jednak dziś (i nie, nie jestem pesymistką) mój wpis nie będzie jeszcze nosił nazwy PERFECT MATCH. Mam szczerą nadzieje, że wszystko się ułoży tak jak ja chce i Oni, bo są naprawde ciepłymi, wspaniałymi ludzmi, przynajmniej takie odnoszę wrażenie, jednak dwa razy się już zawiodłam, więc nie chce płakać trzeci raz. Tak więc możecie mnie nazwać pesymistką, powiedzieć że zdecydowanie przesadzam bo to już jest oficjalny perfect match, ale dla mnie będzie dopiero wtedy kiedy na moim Roomie rzeczywiści zmieni się status. 



     Dziękuję Wam za wszystkie słowa otuchy, one naprawdę pomagają. I te od Was, które jesteście już AuPair i przechodziłyście przez to przez co ja teraz przechodzę czy od tych, które są na tym samym etapie, czy nawet od tych, które z tym projektem nie mają nic wspólnego. Jeśli macie jakiekolwiek pytania do mnie to proszę czujcie się swobodnie żeby pisać. 
 
     A żeby nie było tak pusto i żebym pokazała, że oprócz czekania na perfekcyjną rodzinę coś jeszcze robię to dodaję kilka zdjęć.



Trzymajcie się! 

piątek, 30 sierpnia 2013

Kto ma cierpliwość..

"Kto ma cierpliwość dla tego przyjdzie też odpowiedni czas" powiedział Johann Wolfgang Goethe. I nie ważne czy go lubimy, czy lubimy jego poezję. Ważne jest to, że jeśli uznamy to zdaniem za prawdziwe, to wszystko przyjdzie nam łatwiej. Po dwóch nieudanych match'ach myślałam sobie 'mój czas minął, to miały być moje perfect matche, które nie wyszły' - ale nie... Wciąż jestem w trakcie matchu czwartego, jesteśmy po bardzo owocnej rozmowie na skype, napisałam rodzince maila z dodatkowymi pytaniami tak jak prosili. Obiecali, że w weekend się odezwą. Czy rzeczywiście się odezwą? Nie mam pojęcia, moje przekonanie, i z tego co czytam, przekonanie wielu innych aupair'ek jest takie, że często te host rodziny nie rozumieją jak bardzo ważną częścią naszego tymczasowego życia jest właśnie czekanie na te maile, rozmowy etc. Anyway.. nie wiem czy wyjdzie, czy nie wyjdzie, nie jestem nastawiona że na pewno ich chcę i oni mnie, mam taką nadzieje, ale.. jestem dużo mądrzejsza niż kilka miesięcy temu, bynajmniej nie mam takiego samego myślenia. Czy jeśli nie jestem teraz w Nowym Yorku czy w Kirkland, to nie dlatego że właśnie tak miało być? Czy nie dlatego, że w życiu nie ma przypadków? I czy nie dlatego, żę stoi nad tym suwerenny Bóg, który mówi, że 'wszystko ma swój czas'?

Tak więc bardzo gorąco Was zachęcam, na jakimkolwiek etapie nie jesteście, czy właśnie zdajecie prawo jazdy, żeby móc otworzyć aplikacje, czy czekacie na perfect match, czy użeracie się w wymarzonym LA z dzieciakami, czy może nie macie nic wspólnego z wyjazdem AuPair... CIERPLIWOŚCI, do wszystkiego : )


Tymczasem, ja jestem na etapie kilku małych kroczków do przodu, ale zobaczymy czy zamienią się one w dużży krok do tyłu, czy może w jeden porządny do przodu.


sobota, 24 sierpnia 2013

Zniechęcenie. Nadzieja. Zniechęcenie. Nadzieja. Tak wygląda okres między jednym, a drugim matchem. Przez długi czas nic nie pisałam, bo nie można żyć tylko marzeniami, trzeba robić coś żeby się spełniały, ale w tym samym czasie też trzeba normalnie żyć, a jak się już 14 lat nie ma, to też wypada pracować. Tak więc jest sierpień, moim marzeniem było od 2 miesięcy być w USA, a zamiast tego jestem w moim ukochanym Bornem i opiekuję się dwójką przeuroczych dziewczynek. Czy jestem z tego zadowolona? Z jednej strony nie, to nie był mój idealny plan. Z drugiej strony w życiu nie ma przypadków i to, że pierwszy i drugi match nie wyszły na pewno wiedzie ku dobremu, a czym dłużej tu jestem tym bardziej będę wdzięczna, ze mogłam zobaczyć Stany.

Tymczasem na moim profilu była trzecia rodzina, jednakze szybko zeszli.
A od wczorajszej nocy jest czwarta, z którą właśnie dziś umówiłam się na skype - 19 godzina czasu polskiego. Dwójka adwokatów, polka i amerykanin, a do tego urocza 2latka; mieszkają w NY, ale chcą się przeprowadzić.


Jestem nastawiona bardziej sceptycznie niż pozytywnie, nie ze względu na rodzinę, bo ta wydaje się idealna, ale ze względu na fakt, że już miałam 2 nieudane matche, ktore miałam nadzieje, że będą tymi perfect, a czas nieubłagalnie leci. Trzymajcie więc kciuki, proszę!


Pogodnego sierpniowego dnia! I korzystajcie ze słonka, bo raz dwa może zniknąć : - )

środa, 24 lipca 2013

Jak przypominam sobie tą błogość kiedy myślałam, że stanie się AuPair to kilka aplikacji, kilka godzin roboty, wspaniały czas spędzony z dziecmi, a potem wylot do wspaniałej Californi, to tęsknie za tymi myślami. Ale.. CIERPLIWOŚĆ! Bez cierpliwości nie zajdzie się nigdzie, lepiej czekać i dostać coś super.
Mianowicie, do czego zmierzam -

Match#1 Po rozmowach z każdym członkiem rodziny, na które poświeciłam wiele czasu, powiedzieli mi, że jednak chcą starszą AuPair.

Match#2 W zasadzie to samo co pierwsi, rozmawialiśmy bardzo dużo, raz nawet 5 godzin, ale powiedzili, że znaleźli kogoś bardziej doświadczonego.

Nie mogę mieć pretensji i żalów, ale przecież znali mój wiek i doświadczenie dużo wczesniej. Jednakże nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i wszystko ku dobremu działa. Dlatego bardzo wierze w to, że to nie był jeszcze mój czas, a przede mną jeszcze wiele dobrych i złych match'ow : - )


Na moim profilu siedzi następna rodzinka jednak roomy w AuPairCare się zablkowały więc zobaczyć ich nie mogę, a oni się nie odzywają.

TYMCZASEM - wakacje, wakacje, wakacje i pomimo, że jest wiele minusów, że wciąż jestem tutaj, to plus na plusie też leży !


Słonecznego dnia Wam życzę !

czwartek, 11 lipca 2013

Match #1, #2

Póki co strasznie dużo do nadrobienia mam, ponieważ zaległości mojego bloga to kilka miesięcy. Domyślam się, że jak to zawsze bywa częstotliwość moich wpisów będzie się zmniejszała. Czytając blogi AuPair'ek mogę się zarzekać, że i tak zamierzam pisać regularnie, chociaż każda z nich się zarzeka, a wpisy ograniczają się do 5 zdjęć i jednej notki na dwa miesiące - mam nadzieję nigdy się tak nie zaniedbać (oh, będąc jeszcze na Polszczyżnie mogę używać tych naszych wspaniałych podwójnych przeczeń : - ) ). Idę trochę od końca, bo zamiast zrobić ukłon w strone przyszłych Au Pair i opisać cały przebieg utworzenia, dopieszczania i zamknięcia mojej aplikacji przejdę od razu do match'y, a do okresu aplikacji obiecuję wrócić na dniach.


Match #1
Aktywna i zapracowana rodzina z Larchmont, 20km od centrum NY.
Dwóch chłopców 10 i 12 lat, rodzice pracują w NY i są poza domem od około 8 rano do 19.
Chłopcy oprócz szkoły mają mnóstwo dodatkowych zajęć.

Odezwali się do mnie 3 lipca, od tego czasu miałam już rozmowę z Tracey - host Mamą, kilka dni później z chłopcami, a wczoraj z Andym, czyli host Tatą. Wciąż czekam na rozmowę z ich teraźniejszą AuPair z Ukrainy - Susan ( bardzo polecam prosić rodzinę o możliwość rozmów z ich aktualnymi AuPair'kami, w końcu od kogo dowiemy się więcej niż właśnie od nich?).
Zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie, pomimo że obowiązków jest stosunkowo dużo, bo oprócz spędzania czasu z chłopcami, muszę gotować sobie i chłopcom obiady, wychodzić z psem, robić zakupy i czasem posprzątać (bo sprzątaczka przychodzi tylko raz na tydzień) to jednak praktycznie rzecz biorąc moja opieka nad chłopcami sprowadza się do wożenia ich i pomagania w lekcjach.


Match #2
Kirkland, jedna z najładniejszych dzielnic okolic Seattle.
Dwóch chłopców 3 i 6 lat, do tego trzecie w drodze. Rodzice są Polakami, mieszkają w USA od 6 lat. Starszy chłopiec chodzi do szkoły, młodszy prawdopodobnie pójdzie do przedszkola, lubią się ruszać i spędzać aktywnie czas.  W okolicach jest duża liczba collegów i universytetów, na których jest duży wybór kursów ( w tym mój wymarzony hiszpański i oczywiście angielski), co więcej w odróżnieniu od rodzinki z USA tutaj pracuję od rana do popoludnia, a nie od od 15-20.

Odezwali się do mnie wczoraj, jednakże ponieważ jestem już prawie zupełnie pewna co do tego, że moim perfect match'em jest pierwszy match, to powiedzieli, że jeśli coś nie wyjdzie to mam się po prostu odezwać i będą czekać. Bardzo uśmiechnięci, otwarci ludzie!



I znów to samo - jakiekolwiek sugestie, rady, modlitwy, motywacje mile widziane : - )

K.